wtorek, 30 sierpnia 2011

Inglot, 970

Jeden z lakierów Inglota w mojej kolekcji. Lubię tą firmę. Może nie mają zbyt tanich lakierów, niestety, wszystkie wrzeszczały do mnie "Kup mnie!", więc nie miałam wyboru ;) Wiem, że trwałość mają odpowiednią, ja nie zauważyłam problemów. Ogromna paleta kolorów.! Często dostaję oczopląsu na stoisku Inglota ;)
Z Inglota posiadam tylko odcienie z pastelowej kolekcji. Spodobały mi się na tyle, że kupiłam 3 z 5. Dzisiejszy to taki "gołębiowy" niebieski.Nie wiem, czemu, ale tak mi się kojarzy. Lekko przełamany szarością. Na zdjęciu wyszedł zbyt przesłodzony, za jasny. W rzeczywistości jest ciut ciemniejszy. Widać lekko , no nie wiem, to satyna? Bo jest srebrny malutki shimmer zatopiony w lakierze. Ja użyłam do pokrycia Topu, bo świeci się umiarkowanie. Typowy pędzelek Inglota- cienki i długi, łatwo się rozprowadza lakier po paznokciu. U mnie koniczne są 3 warstwy, to pastel, a one tak mają. Po pierwszej smuży niesamowicie. Lakier dość rzadki. Trzeba się trochę nasiedzieć i niczego nie dotykać, bo schnie długo. Widzicie tą starta końcówkę na paznokciu wskazującym? Tak, moje dzieło ;) Walnęłam z całej siły, jak głupia, niechcący w drzwi i odpadła ta końcóweczka. Po za tym, trzymał się 4 dni ;)
3 warstwy+ top coat
 Ja bardzo lubię takie pastelowe odcienie. Z tego także jestem zadowolona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Od razu zaznaczam, że nie toleruję komentarzy typu "Zapraszam do mnie", bądź "Obserwujemy?". Jeśli będę chciała- zaglądnę. Nikt mi nie musi niczego narzucać.
Jeśli macie pytania, porady- piszcie śmiało ;)
Pozdrawiam.