Czyli lakier z nowej serii od Wibo, stworzonej przez nasze blogerki (no bo przecież blogosfera to jedna wielka rodzina). Wśród pięknych odcieni znalazłam dwa, które skradły moją duszę. Z resztą nie tylko moją, wzięłam ostatnie egzemplarze :) Dziś o propozycji od Olgi z bloga The Oleskaaa (klik).
Wibo Gel Like - Peaches And Cream z numerem 9. Piękna rozbielona różowa brzoskwinia. Kolor jest uroczy, nienachalny i bardzo dziewczęcy :) Całkowicie kremowy. Na zdjęciach pokryty topem.
Odcień jest genialny, tylko formuła nie ta :c Niestety, lakier jest gęsty i stawia opór przy nakładaniu. Malowanie idzie ciężko, ale da się to wyćwiczyć ;) Pędzelek cienki, precyzyjnie wykrojony przez co bardzo wygodny. Kryje po 2 standardowych warstwach. Według producenta lakier ma zawierać "formułę imitującą lakier żelowy". Cóż... Nie bardzo. Dla mnie to zwykła emalia, która zdecydowanie za wolno schnie.
Po kilku dniach noszenia dodałam do niego trzy warstwy złotka od Essence. Udane połączenie :)
Ukłony w stronę Olgi. Lakier jest cudowny! Lećcie po niego prędko :)
piątek, 15 marca 2013
czwartek, 7 marca 2013
O pielęgnacji słów kilka(dziesiąt)
Zebrałam się w sobie, pokonałam lenistwo (co nie było takie łatwe) i przyszłam do Was z postem osobisto - pielęgnacyjno - poradnikowym. Mam nadzieję, że to komuś pomoże :)
źródło |
To może od początku
Kiedy byłam całkiem mała obgryzałam paznokcie do krwi. Pamiętam nawet, że mama kupiła mi kiedyś transparentny lakier z gorzkim posmakiem, który miał zniechęcać do brania palców do buzi. Uradowana Zuzia tym, że ma pomalowane paznokcie nawet nie wyczuła podstępu. Po pewnym czasie znowu zajęła się obgryzaniem. I nagle rybka- "Dlaczego to jest takie ohydne?...Chromole to, obgryzam dalej" :) Chodziłam z brzydkimi kikutami. Dopiero po kilku latach zrozumiałam, że bolą mnie od tego zęby i przestałam :) Zaczęły odrastać zdrowe, silne i przede wszystkim grube paznokcie, którymi (na szczęście) mogę się cieszyć do dziś.
Malować płytkę zaczęłam jakieś 4 lata temu. Nie były to jakieś ambitne kolory, zazwyczaj sięgałam po róż. Po pewnym czasie zaczęłam odświeżać moją "imponującą" (dwie buteleczki na krzyż ) kolekcję. A jeszcze po powrocie od kosmetyczki, która pomalowała mi paznokcie po mistrzowsku postanowiłam, że nie będę gorsza. I się zaczęło. Z początku krzywo, z pozalewanymi skórkami, niestarannie przyciętymi cążkami (!) płytkami wychodziłam do ludzi. Do dzisiaj sobie myślę "Oh God, why?". Zapuszczałam je, zdarzyło się, że przez całe wakacje nie skracałam paznokci. Wyglądały wtedy tak:
![]() |
tak, Zuzia7 to ja, jeszcze przed zmianą nicku |
Oczywiście zdarza im się ułamać, rozdwoić, ale od czasu zmiany kształtu z kwadratu na migdałki, dzieje się to coraz rzadziej (odpukać w niemalowane :))
Jak dbam o paznokcie?
1. Przede wszystkim nie obgryzam ich! (Jeśli mam się przyznać, to bym sobie na nich zęby złamała). Jeżeli to robisz, a chcesz mieć zdrowe i silne paznokcie, oszczędź je. Najlepszy sposób to pomalowanie ich na ładny kolor. Aż szkoda niszczyć taki ładny efekt :)
2. Używam tylko szklanego pilnika. Piłuję je w jedną stronę, inaczej płytka może się rozdwajać.
3. Raz na jakiś czas robię sobie przerwę i nakładam odżywkę. Bardzo lubię tę z Avonu, ale używałam też Diamentowej Eveline i to przede wszystkim dzięki niej moje paznokcie wyglądają tak jak wyglądają (uwaga na formaldehyd, jeśli jesteś uczulona to stanowczo odradzam).
4. Jestem uzależniona od kremowania rąk. Po kilka razy dziennie wcieram krem w dłonie, paznokcie i skórki. Mój nr 1 to zdecydowanie Garnier Regenerujący dla bardzo suchej skóry (niezastąpiony zimą), ale bardzo lubię też te od Isany :)
5. Jeśli mowa tu o skórkach:
- codziennie wieczorem smaruję je miodkiem z Avonu. Jest świetny!
- po dokładnym nawilżeniu odsuwam je drewnianym patyczkiem (nie na sucho, to niszczy płytkę)
- czasami delikatnie wycinam je cążkami, ale tylko w przypadku, kiedy jakiś zadzior haczy mi ubrania. Przed i po wycinaniu solidnie je nawilżam. Pamiętaj! Nie używaj cążek za często (jeśli nie masz w tym wprawy to całkiem zrezygnuj). Zamiast polepszyć stan skórek, pogorszysz go.
6. Słyszałam o zbawiennym działaniu olejku rycynowego. Nie stosowałam go jeszcze (ale ciągle mam zamiar), dlatego odsyłam do innych źródeł.
7. ZAWSZE pod lakier nakładam bazę. Ostatnio stosuję Essence 24/7 nail base i jestem bardzo zadowolona. Ty możesz używać swojej sprawdzonej odżywki :) Baza chroni przede wszystkim przed przebarwieniami, ale też może wyrównywać strukturę paznokcia.
8. Kiedy jednak lakier przebije się przez bazę (a to również się zdarza, niestety) robię kąpiel lekko podgrzanej oliwy z oliwek i cytryny. Cytrynę wmasowuję w płytkę. Gwarantuję bielsze paznokcie :)
9. Przy wyborze zmywaczy pamiętaj, aby sięgać po te, które nie mają w sobie szkodliwego dla paznokci acetonu. Dla mnie wyjątkiem jest zielony z Isany. Moja płytka bardzo go lubi, mimo zawartości acetonu. Zmywa po mistrzowsku :)
10. Walcz o piękne paznokcie cały czas. Nie poddawaj się. Czasem trzeba poczekać na efekty, ale obiecuję, że WARTO! :)
Jeżeli macie jeszcze jakieś swoje sprawdzone sposoby, dajcie znać. Opublikuję je tutaj :)
Mam nadzieję, że komuś pomogłam. Ale pamiętajcie, że wygląd paznokci zależy przede wszystkim od Was. Musicie wierzyć, że uda Wam się dotrzeć do mety, gdzie już teraz czeka na Was piękna płytka :) Powodzenia!
Opublikuję tutaj zdanie blogerki karci2910, bo uważam, że to bardzo istotne. Nie próbujcie nawet niczego płytką podważać, otwierać, wyginać ją na wszystkie możliwe sposoby. Uwierzcie, najprostszy sposób do pozbycia się połowy paznokcia...
PS Babeczki! Z okazji Waszego (naszego) święta życzę Wam cudownego uśmiechu, spełnienia marzeń- tych kosmetycznych i nie tylko :) Pamiętajcie, że jesteśmy płcią piękną, silną i wytrwałą. I oby tak zostało.
9. Przy wyborze zmywaczy pamiętaj, aby sięgać po te, które nie mają w sobie szkodliwego dla paznokci acetonu. Dla mnie wyjątkiem jest zielony z Isany. Moja płytka bardzo go lubi, mimo zawartości acetonu. Zmywa po mistrzowsku :)
10. Walcz o piękne paznokcie cały czas. Nie poddawaj się. Czasem trzeba poczekać na efekty, ale obiecuję, że WARTO! :)
Jeżeli macie jeszcze jakieś swoje sprawdzone sposoby, dajcie znać. Opublikuję je tutaj :)
Mam nadzieję, że komuś pomogłam. Ale pamiętajcie, że wygląd paznokci zależy przede wszystkim od Was. Musicie wierzyć, że uda Wam się dotrzeć do mety, gdzie już teraz czeka na Was piękna płytka :) Powodzenia!
Opublikuję tutaj zdanie blogerki karci2910, bo uważam, że to bardzo istotne. Nie próbujcie nawet niczego płytką podważać, otwierać, wyginać ją na wszystkie możliwe sposoby. Uwierzcie, najprostszy sposób do pozbycia się połowy paznokcia...
PS Babeczki! Z okazji Waszego (naszego) święta życzę Wam cudownego uśmiechu, spełnienia marzeń- tych kosmetycznych i nie tylko :) Pamiętajcie, że jesteśmy płcią piękną, silną i wytrwałą. I oby tak zostało.
piątek, 1 marca 2013
Niezapominajki raz jeszcze
No tak. Usprawiedliwiać się nie będę, bo to nie ma sensu. Napiszę tylko, że musiałam się odciąć na moment od wirtualnego świata z przyczyn prywatnych. Mam lekkie zaległości, więc zabieram się do pracy :)
Dzisiejszego przyjemniaczka nie widziałam przez długi czas w szafie Lovely. Ostatnio jednak natknęłam się na niego, zupełnie przypadkiem. Całe szczęście, bo może którejś z Was wpadnie w oko i będziecie miały na niego chrapkę ;)
Lovely z serii Color Mania, numer 133. Przykurzony niebieski z dużą przewagą niebieskich tonów nad fioletowymi. Na pierwszy rzut oka wydaje się być podobny do Aqua Cool, ale drugi ma zdecydowanie więcej fioletu w sobie. Niezapominajki znowu zagościły na moich paznokciach :)
W kwestii technicznej- mimo swojego wieku (kupiłam go jakieś 2 lata temu) lakier nie zgęstniał. Jest tak samo przyjemny w użyciu jak dawniej :) Pędzelek długi i bardzo wygodny, schnie wręcz ekspresowo, kryje po standardowych dwóch warstwach.
Zdjęcia robiłam w trochę różnych oświetleniach, więc kolor może wydawać się inny, ale został dość wiernie oddany (oczywiście nie w 100%, bo to z moim aparatem jest niemożliwe ;c).
Jesteście zainteresowane postem o pielęgnacji paznokci? Mam taki w pogotowiu, dlatego jestem ciekawa, czy piszecie się na to :)
Dzisiejszego przyjemniaczka nie widziałam przez długi czas w szafie Lovely. Ostatnio jednak natknęłam się na niego, zupełnie przypadkiem. Całe szczęście, bo może którejś z Was wpadnie w oko i będziecie miały na niego chrapkę ;)
Lovely z serii Color Mania, numer 133. Przykurzony niebieski z dużą przewagą niebieskich tonów nad fioletowymi. Na pierwszy rzut oka wydaje się być podobny do Aqua Cool, ale drugi ma zdecydowanie więcej fioletu w sobie. Niezapominajki znowu zagościły na moich paznokciach :)
W kwestii technicznej- mimo swojego wieku (kupiłam go jakieś 2 lata temu) lakier nie zgęstniał. Jest tak samo przyjemny w użyciu jak dawniej :) Pędzelek długi i bardzo wygodny, schnie wręcz ekspresowo, kryje po standardowych dwóch warstwach.
Zdjęcia robiłam w trochę różnych oświetleniach, więc kolor może wydawać się inny, ale został dość wiernie oddany (oczywiście nie w 100%, bo to z moim aparatem jest niemożliwe ;c).
Jesteście zainteresowane postem o pielęgnacji paznokci? Mam taki w pogotowiu, dlatego jestem ciekawa, czy piszecie się na to :)
sobota, 16 lutego 2013
Koktajl truskawkowy raz!
Pamiętacie jeszcze kolekcję limitowaną Essence Fruity? Jeśli nie, to bardzo chętnie Wam o niej przypomnę.
Wygrzebałam zaległy swatch, jeszcze z wakacji. Lakier kupiłam kiedy byłam nad morzem i wstąpiłam do tamtejszej drogerii Aster. Stał sobie taki bezbronny i czekał na mnie jako jedyny niewykupiony. Grzech nie wziąć :)
Essence Fruity o nazwie Very Cherry. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo oglądając buteleczkę ze wszystkich stron nie dopatrzyłam się numeru, nie wspominając o nazwie. Jak dobrze, że jest wujek Google :)
Lekko przejrzysta jasnoróżowa baza z zatopionym w niej fioletowym brokatem. Odcień genialny, bardzo oryginalny i niepowtarzalny. Wygląda jak pyszny truskawkowy koktajl z pestkami.
Konsystencja jest lejąca, więc trzeba uważać podczas nakładania aby nie pozalewać skórek. Pędzelek bardzo wygodny, dość szeroki i długi. Nałożyłam 3 cienkie warstwy do pełnego krycia (uwaga, bo łatwo o prześwity). Schnie trochę za długo, ale da się przeżyć :)
Jeśli Wam przypadł do gustu, polecam szukać go w koszyczkach z przecenionymi produktami w Naturze. Często można znaleźć tam wycofane już perełki :)
Wygrzebałam zaległy swatch, jeszcze z wakacji. Lakier kupiłam kiedy byłam nad morzem i wstąpiłam do tamtejszej drogerii Aster. Stał sobie taki bezbronny i czekał na mnie jako jedyny niewykupiony. Grzech nie wziąć :)
Essence Fruity o nazwie Very Cherry. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo oglądając buteleczkę ze wszystkich stron nie dopatrzyłam się numeru, nie wspominając o nazwie. Jak dobrze, że jest wujek Google :)
Lekko przejrzysta jasnoróżowa baza z zatopionym w niej fioletowym brokatem. Odcień genialny, bardzo oryginalny i niepowtarzalny. Wygląda jak pyszny truskawkowy koktajl z pestkami.
Konsystencja jest lejąca, więc trzeba uważać podczas nakładania aby nie pozalewać skórek. Pędzelek bardzo wygodny, dość szeroki i długi. Nałożyłam 3 cienkie warstwy do pełnego krycia (uwaga, bo łatwo o prześwity). Schnie trochę za długo, ale da się przeżyć :)
Jeśli Wam przypadł do gustu, polecam szukać go w koszyczkach z przecenionymi produktami w Naturze. Często można znaleźć tam wycofane już perełki :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)