środa, 14 sierpnia 2013

Róż... i już!

Dziękuję Wam za życzenia dla bloga. Bardzo się cieszy i jest Wam niesamowicie wdzięczny :)

Jakiś czas temu otrzymałam w prezencie z podróży na grecką wyspę lakier (ten ktosiek zna mnie jak własną kieszeń i wie, co trygryski lubią najbardziej) z nieznanej mi bliżej firmy Beauty Lines Cosmetics. Uznałam, że będzie on odpowiedni na wielki start z postami :)


Cukierkowy, wyrazisty róż z numerem 636. Bardzo dziewczęcy, bardzo rzucający się w oczy i  bardzo wakacyjny! Choć w sztucznym świetle nabiera żarówistości, to w dziennym chowa się i wydaje się być delikatniejszy. Co nie znaczy, że go nie widać. Widać i to jak! :)

W kwestii technicznej - lakier jest rzadki, lubi rozlać się po skórkach. Długi i równo przycięty pędzelek sprawnie manewruje przy skórkach, kryje po 2 warstwach. Na zdjęciach z topem.








Jeśli ktoś wybiera się jeszcze na słoneczną wyspę Korfu, to polecam rozejrzeć się za cudakami z tej firmy. Ja jestem zdecydowanie na tak! :)

wtorek, 13 sierpnia 2013

Starzejemy się

Nareszcie mogę do Was wrócić! Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Obiecywałam, że zostanę na dobre, a tu nagle znikam. Powód był jeden - trafił mi się nieoczekiwany wyjazd i nawet nie miałam jak Was o tym poinformować. Co więcej - w weekend znowu wyjeżdżam, tym razem na tydzień, ale to już jest zaplanowane :) Mam nadzieję, że mi wybaczycie i będziecie na mnie czekać, bo ja nie wyobrażam sobie swojego życia bez tego miejsca i to dzięki Wam! :)

A teraz chwila świętowania. Otóż miło jest mi ogłosić, że ten mały skrawek internetu ma już całe 2 lata! Jesteście niesamowici i jestem szczęśliwa, że udało się i mi i Wam doczekać już, powiedzmy, niemałego stażu. Niezmiernie dziękuję!

źródło

Częstujcie się. Pyszne ciasto, a kotek w gratisie (co prawda na torcie widnieje tylko jedna świeczka, ale mój blog, tak jak kobiety, lubi się odmładzać).

Obiecuję, że nie będzie tu aż tak wielkich przerw w pisaniu postów, a gdyby coś się zdarzyło, to poinformuję. Słowo! :)

Od jutra wracam z paznokciami. Mam parę słoczy w zapasie. Do zobaczenia! :)

czwartek, 11 lipca 2013

Jesteśmy na wczasach...

...a przynajmniej na paznokciach.
Nie wiem jak u Was, ale u mnie leje i to cały dzień. Nic tylko zakopać się wśród poduszek na łóżku i zrobić sobie mały maraton serialowy :)

Ale nie o tym. Jak wiecie, bo pewnie tak jest, już nawet do Polski przebrnęły przez wielką wodę piękne piaskowce. Mają zwolenników jak i antyfanów. Cóż, ja zdecydowanie zaliczam się do tych pierwszych.


Piękny Lovely Baltic Sand (o proszę, jaka trafiona nazwa) z numerem 3. Zdecydowanie najbogatszy kolorystycznie z całej linii. Lekko przykurzony błękit z kapką turkusu pokryty delikatną srebrną mgiełką. Oprócz migotającego pyłku mamy tu zatopione większe płatki. Ja, jako sroka, jestem zachwycona. Wygląda jak morze w wyjątkowo słoneczny dzień. Połączyłam go w dość nietypowy sposób z Fiji od Essie.

Do krycia wystarczają w zupełności 2 warstwy lakieru o świetnej konsystencji. Pędzelek jest szeroki, ale to nie przeszkadza w sprawnym manewrowaniu między skórkami. Schnie w szybkim tempie. Faktura pisakowa nie oznacza (na szczęście) ciągłego zahaczania o włosy, ubrania i inne obiekty upiększające. Mimo chropowatej powierzchni lakier sprawuje się na piątkę. Gdyby nie starte końcówki po 1 dniu noszenia byłby ideałem.








Plaża-morze. Czego więcej potrzeba? :)

Dajcie znać, co o nim sądzicie. W każdym razie - polecam!!

piątek, 5 lipca 2013

Wracam!

A przynajmniej próbuję :)
Nawet nie wiem od czego zacząć. Jestem ogromnie szczęśliwa, że w końcu mogę tu skrobnąć parę rzeczy. Stęskniłam się jak nie wiem, czekam tylko na porządne obtańcowanie mnie za tak długą nieobecność, podczas której, nie powiem, wydarzyło się niemało.

Trochę prywaty - pisze do Was już oficjalnie przyjęta licealistka o profilu biologiczno-chemiczno-matematycznym! Testy gimnazjalne poszły mi lepiej niż się spodziewałam (przyznajcie się, trzymałyście kciuki, bo bez Was by się to nie udało :D), ale i tak myślałam, że nic z tego nie wyjdzie, ponieważ na ten kierunek było mnóstwo chętnych osób. Na moje szczęście okazało się, że świadectwo z paskiem (nie na tyłku) i wyniki wystarczyły. Ulala.

Reszta problemów rozwiązana, wakacje nadeszły. Nic tylko do Was wrócić! :)

Ok, o mnie było już za dużo, teraz powiedzcie co u Was? Czuje się jakbym była z epoki dinożaurów, nic nie wiem. Będę nadrabiać Wasze wpisy, ale nie trudno będzie ogarnąć wszystkie nowinki, więc dajcie znać, co ciekawego mnie ominęło!

Cudem wygospodarowałam czas na wizytę w Rossmannie, tam zastałam nową kolekcję Lovely Gloss Like Gel. "A co mi tam, wypróbuję"...


...a jak Janelle próbuje to zaczyna od fioletów :) Uroczy kremowy fiolet z numerem 128. Po pomalowaniu paznokci zaraz poleciałam sprawdzić, czy nie mam czekolady z Milki w magicznej słodyczowej szafce (do której nie powinnam mieć wstępu -.-), bo kolor jest właściwie identyczny. Do pełnego krycia potrzebne są 3 cienkie, bądź 2 grube warstwy. Na zdjęciach mam ich trzy bez topa. Prosze jak się błyszczy.

W kwestii technicznej lakier sprawuje się bez większych zarzutów. Konsystencja lekko lejąca, ale przyjemna, ponieważ masywny i gruby pędzelek sunie po płytce jak po maśle. Wysycha w zadowalającym tempie.








Przyjemny kolor. Wydaje mi się jednak, że to nic oryginalnego... W każdym razie, jeśli się podoba to polecam!

Zdjęcia robione w różnych oświetleniach, chciałam zobaczyć jak tam mój aparat się sprawuje po dłuższej przerwie :)

Jak widzicie paznokcie mało się zmieniły, co najwyżej są w szoku, że coś na nich jest, bo już dawno tego nie doświadczyły.